Prolog

— Jakiś dzisiaj niewyraźny jesteś. Chory czy co? Może powinieneś wziąć wolne...
Podniosłem wzrok znad pustej filiżanki, którą dopiero co postawiłem na ladzie i spojrzałem zdziwiony na szefową. Na jej bladej twarzy dostrzegłem, ledwo widoczne, sińce pod oczami. Pomyślałem, że to prędzej ona wygląda na kogoś, komu potrzebny jest odpoczynek, lecz nie zająknąłem się ani słowem na ten temat. 
— Nie, wszystko ze mną dobrze —  odparłem mało przekonująco. 
— Na pewno? Jesteś jakby nieobecny duchem... Może masz jakieś zmartwienie?
— Nie mam żadnego problemu. Naprawdę wszystko jest w najlepszym porządku. Nie musi się pani o mnie martwić. 
—  Muszę troszczyć się o swoich pracowników. Szczególnie, jeśli jeden z nich jest na zwolnieniu chorobowym, a drugi kiepsko wygląda.— Uśmiechnęła się delikatnie, przypominała mi tym samym mamę. — Ale skoro twierdzisz, że czujesz się dobrze, to stolik czwarty czeka na obsłużenie. 
Odwróciłem głowę w kierunku, o którym wspomniała pani Halina. Momentalnie znieruchomiałem i poczułem, że moje policzki robią się czerwone i niemal płoną. Przez chwilę wpatrywałem się w dziewczynę siedzącą przy oknie, której miałem podać kawę. Kosmyk brązowych włosów wysunął się jej z misternego upięcia na czubku głowy i opadł łagodnie na policzek.  W jasnych oczach, błyszczących niby dwa szmaragdy, tańczyły wesołe iskierki, kiedy opowiadała coś swojej przyjaciółce żywo przy tym gestykulując. Nie znałem jej, ale podczas mojej zmiany widywałem ją już kilkakrotnie. Najczęściej przychodziła sama, z książkami pod pachą. Raz, zanosząc jej kawę, dostrzegłem tytuł jednego z tomów. Musiała studiować malarstwo lub historię sztuki czy pasjonować się tą dziedziną, gdyż książka dotyczyła słynnego Leonarda da Vinci. Sam mało orientowałem się w malarstwie, ale znałem co poniektóre dzieła tego artysty. 
— Ziemia do Irka. Ocknij się wreszcie. — Pani Halina pomachała mi dłonią przed oczami, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Zagryzłem nerwowo wargę, wziąłem filiżankę z kawą przygotowaną przez właścicielkę i szybkim krokiem poszedłem we wskazanym kierunku. Na swoje nieszczęście potknąłem się o własne nogi —  co dosyć często ostatnio mi się zdarzało —  w efekcie czego napój wylał się wprost na bluzkę nie kogo innego, jak tej, której poświęcałem sporo moich ostatnich myśli.
— Cholera! Co pan wyprawia? — krzyknęła, wstając i obrzucając mnie nienawistnym spojrzeniem. — Chce mnie pan poparzyć?! 
Kątem oka spostrzegłem, że wszyscy obecni w kawiarni się nam przyglądali, a pani Halinka, wściekła, zaciskała usta w wąską kreskę. Tylko tego mi brakowało, pomyślałem, bełkocząc cicho przepraszam. 
Dziewczyna i siedząca razem z nią przy stoliku blondynka popatrzyły na mnie w taki sposób, że jedyne, czego pragnąłem, to zapaść się pod ziemię. 
— Już dobrze, dobrze. Kawa nie była aż tak gorąca i tylko trochę się jej na mnie wylało, większość ochlapała obrus i podłogę. Ale zostanie plama... — powiedziała, spoglądając na brudną białą koszulę. 
—Jeszcze raz bardzo, bardzo panią przepraszam.
— Następnym razem proszę lepiej wiązać sznurowadła. 
Popatrzyłem na swoje buty — sznurówki lewego buta były rozwiązane. Nic dziwnego, że się potknąłem. 
— Poprosimy o rachunek — powiedziała blondynka i obie wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. 
Czułem się kiepsko. Teraz, kiedy zrobiłem z siebie łajzę, byłem pewny, że ta dziewczyna o ciemnych, kasztanowych włosach już nigdy na mnie nie spojrzy. A nawet nie poznałem jej imienia... Czym prędzej, aby nie wystawiać się na dalsze pośmiewisko, zebrałem na tackę resztki filiżanki i ostatni raz przeprosiłem za wpadkę. 
Wracając po rachunek moje myśli jednak krążyły w zupełnie innym kierunku niż piękność przy stoliku. Bałem się, że pani Halina będzie miała teraz dobry pretekst, aby mnie zwolnić. A to był dopiero siódmy dzień mojej pracy. I najpewniej ostatni. 


Początek pojawił się szybciej, niż myślałam. Nie wiem, co o nim sądzić. Miałam całe opowiadanie pisać z perspektywy Manueli, a tu, jak widzicie, mamy Irka. Chyba jednak będę to tak przeplatać, że raz rozdziały będą z perspektywy Irka a raz Manueli. Zobaczę, jak będzie mi się lepiej pisać :) Będę wdzięczna za wszelkie uwagi adekwatne do treści prologu. Dziękuję.  

11 komentarzy:

  1. Nie lubię komentować prologów czy pierwszych rozdziałów, zwykle muszę się trochę wkręcić w opowiadanie, żeby napisać coś sensownego (przynajmniej mam nadzieję, że potrafię czasami napisać sensowny komentarz :P), także ten może być nieco nijaki. Jednak skoro przeczytałam, to zostawiam po sobie ślad.
    Po przeczytaniu opisu trochę byłam zaskoczona męską perspektywą. Życzę powodzenia z ogarnięciem dwóch. Mnie męska daje czasem w kość, gdy okazuje się, że muszę wszystko zmieniać, kiedy zrobiłam z faceta dziewczynkę. Nienawidzę tego, a zdarza się XD Ten prolog jest chyba trochę za krótki, żebym mogła to ocenić, zresztą wpakowałaś Irka w taką nieprzyjemną sytuację - nie dosyć, że oblał klientkę kawą, to jeszcze okazała się nią dziewczyna, na którą już wcześniej zwrócił uwagę. Który facet chce wyjść przez fajną laską jak fajtłapa? Chyba żaden, oni mają na zbyt duże ego XD
    zawartość napoju - a nie zawartość kubka/filiżanki?
    Taaa, chyba wspominałam, że komentarz będzie nijaki... :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przybycie. Sama też prologów komentować nie lubię, więc rozumiem. :) Mam nadzieję, że Irek nie będzie zbyt babski, dziewczęcy. Chyba bym tego nie zniosła. ;) Jeszcze raz dziękuję za zostawienie komentarza.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jestem na ciebie wściekła, grayson. Gdzie jest the--silence, ja się pytam?!

    Opowiadanie zaczyna się naprawdę ciekawie. Lubię czytać takie luźne opka, przy których mogę spokojnie zasiąść i nie oczekiwać morderstw, tylko jakiegoś małego rozwoju akcji, delikatnych pocałunków etc. (: Uwielbiam postać tego niezdarnego Irka, jednak jest też w pewnym sensie denerwujący. To jest drugi facet, którego kocham i nienawidzę jednocześnie <<< Ten pierwszy ma dziewczynę, za to go nienawidzę, haha. >>> Irek troszkę zachował się jak fajtłapa, tak jak to nazwała Szwamka, ale mam nadzieję, że w następnych rozdziałach ogarnie cztery litery i w końcu okaże więcej męskości!

    Czekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział.
    Pozdrawiam! :*

    PS. JESZCZE RAZ SIĘ PYTAM, GDZIE THE--SILENCE? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. The Silence umarło. ;(
      Na razie.
      Mam nadzieję, że jak dopracuję całą fabułę to kiedyś skończę to opowiadanie. Pośpiech w tym wypadku nie był wskazany.

      Jej, wcale nie chciałam zrobić z niego takiego zniewieściałego mężczyzny. Ogarnie się, ogarnie, tylko jeszcze to trochę potrwa.

      Dziękuję za wpadnięcie i komentarz. ;)
      Pozdrawiam.
      grayson

      Usuń
  3. Twój nick kojarzy mi się głównie z Silence, więc gdy zobaczyłam, że tamten blog już nie istnieje (przynajmniej dla czytelników) to postanowiłam zajrzeć na ten ;)

    Podobnie jak Szwamka nie lubię komentować prologów, bo tak naprawdę ciężko jest sklecić coś sensownego na temat tak niewielkiej ilości tekstu. Ale! Postaram się napisać choć kilka zdań;)
    Zwróciłam uwagę na to, że bohaterowie mają polskie imiona. Bardzo mi się ten fakt podoba, bo zazwyczaj wszędzie są jakieś amerykańskie (u mnie też, a się czepiam :D), angielskie albo jeszcze jakieś inne. Dlatego miło mi się czytało o Irku i Halince;D Na początku ta kobieta wydawała mi się być bardzo sympatyczna i taka trochę... mało jak szefowa;D No chyba, że to jej zainteresowanie samopoczuciem podwładnego nie było szczere. Dlatego zaskoczyło mnie, że po jednym incydencie Irek boi się zwolnienia. No, ale w końcu to on zna Halinkę lepiej niż ja. Bohater sprawia wrażenie takiego spokojnego, może trochę zagubionego? I raczej mało pewnego siebie. Moje zdanie pewnie się zmieni, ale teraz mam takie odczucia. A Manuela? Zobaczymy! :D
    Pozdrawiam serdecznie! ;*

    I mam nadzieję, że na to opowiadanie będziesz mieć dużo weny i chęci;)
    A jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie;)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle ciepłych słów, to na prawde budujące i aż chce się pisać. :)

      Co do Irka to sprawa jest taka, że on tam pracuje krótko i boi się, że za taką wpadkę po prostu pani Halinka go zwolni.

      Dziękuję za odwiedziny. Kiedy będę miała więcej wolnego czasu to wpadnę poczytać Twoje opowiadanie. :)

      Usuń
  4. Na Wattpadzie już komentowałam, więc tutaj powiem tylko, że masz przecudny szablon. (;

    OdpowiedzUsuń
  5. Ktoś na początku napisał, że nie lubi komentować prologów, bo nie wkręcił się w historię. Ja przeciwnie. Prologi to taka własna historia, która ma pasować do całej reszty i to głównie on ma mnie przekonać do tego, żeby przeczyć dalszą część książki. Gdyby to opowiadanie było książką jak najbardziej zabrałabym się za czytanie kolejnych rozdziałów.
    Ciekawie się zapowiada, chociaż trochę utarty szlak. Ale i tak zastanawiam się co dalej z tym chłopakiem, skoro doszło do tego nieszczęsnego wypadku.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    Somethingdifferent - imagine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utarty szlak... Cóż, zgadzam się, wiele już było opowiadań podobnych do tego, ale chyba pisanie typowo obyczajowych historii to coś, w czym czuję się najlepiej. Próbowałam już pisania opowiadań z gatunku kryminału, horroru, yaoi, yuri, fantastyki, ale jakoś obyczajowe i romanse najlepiej mi wychodzą.
      Dziękuję za wpadnięcie. Niebawem zajrzę do Ciebie. ;)

      Usuń
  6. Piękny szablon po pierwsze, uwiódł mnie od razu. Po drugie, świetny styl pisania, naprawdę już zaczynam być fanką, a to dopiero prolog. Zresztą był bardzo ciekawy, więc co się dziwić. Dawno nie czytałam niczego... z polskimi imionami chociażby. Także to fajna odskocznia. Na koniec dodam tylko, że trzymam kciuki za Irka, aby nie został wyrzucony z pracy! ^^
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń